Staropolskie przysłowie mówi: Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła. Według jednego z przesądów, jeśli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka – w dalszym życiu nie będzie mu się wiodło.
Mnie osobiście to nie przekonuje. Uważam nawet, że bez tego pączka będzie mi tak samo jak i z nim. W końcu czy jeden robi jakąkolwiek różnicę? Sama do pączków nic nie mam, nie zrobiły mi nic złego i nie widzę sensu w rozpisywaniu się jak to one są złe, tłuste i w ogóle ble. Jeśli ktoś lubi to co? Ma ślinić się na widok brązowej kuleczki obtoczonej w lukrze, wdychać jej zapach i katować się myślami jak to bardzo ucierpią na tym jego uda, czy brzuch? A już jak zjesz jednego, dwa, czy pięć - po co się karać? Na drugi dzień nic nie zjem! Wykonam trening dwa razy! Widzicie tu jakiś sens? Bo ja niekoniecznie. Jeśli nie chcesz zjeść pączka - nie jedz. Jeśli masz ochotę - jedz i nie katuj się późniejszymi wyrzutami sumienia.
Rok temu Tłusty Czwartek nie był dla mnie zbyt przyjemny i do dzisiaj wspominam go jako jeden z najgorszych dni w poprzednim roku:
Luty 2014 był okresem dla mnie bardzo burzliwym i stanowił codzienną walkę z chorobą. Nie można było mnie wtedy przekonywać do jedzenia, ćwiczyłam do upadłego i paliłam wszystkie mosty za sobą. Moja mama bała się właściwie do mnie odezwać. Jadłam tylko to co sama sobie rozpisałam minimum dzień wcześniej, a jeśli nie zdążyłam tego zrobić - nie jadłam nic. W połowie lutego mój organizm był na wyczerpaniu i zaczął się najtrudniejszy etap. Wszystko zależne było od mojego humoru, wystarczył błahy powód do tego, bym płakała, albo... rzucała się na jedzenie. Oczywiście moja silna wola nigdy wcześniej do tego nie dopuszczała, więc to było dla mnie dwa razy trudniejsze. Po prostu w którymś momencie coś się we mnie blokowało, traciłam kontrolę i zdawało mi się, jakbym na wszystko patrzyła z boku: jadłam nawet przeterminowaną żywność, coś czego nigdy wcześniej bym nie tknęła. Nie umiałam nad tym zapanować i mimo, że brzuch bolał mnie z przepełnienia, moje ręce wpychały we mnie coraz więcej. Tak było też i w Tłusty Czwartek. Zaczęło się normalnie - zjadłam normalne śniadanie i wybrałam się na tańce, które miały trwać dwie godziny. Babcia obiecała mi, że zrobimy razem pączki i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo choć nie planowałam ich nawet spróbować - chciałam bardzo uczestniczyć w ich przygotowywaniu. Taka była moja chora obsesja - uwielbiałam robić niezdrowe potrawy, ciasta, ciasteczka i jak najtłustsze dania. Potem dawałam mojej rodzinie i znajomym i napawałam się widokiem ich, pochłaniających ogromne dawki kalorii. Babcia miała więc przygotować tylko rozczyn i równo dwadzieścia minut po tańcach miałam się u niej stawić, by pomóc w dalszych etapach. Tańce jednak się przedłużyły i w efekcie trwały ponad trzy godziny, więc kiedy przyszłam do babci - dwie ogromne miski pełne pączków leżały na stole. Babcia mnie przeprosiła, mówiąc że ciasto szybko rosło i nie mogła dłużej czekać, ale mój humor spadł na sam dół. Nie zjadłam obiadu i rozpłakałam się, byłam bardzo zła na babcię, chociaż to nie była jej wina. Wyszłam z domu i... zaczęło się. Pobiegłam jak w amoku do sklepu, a potem do cukierni. Zjadłam bezę i tartaletkę, wróciłam do babci i wepchnęłam w siebie kilka pączków. W domu znalazłam stare pączki, które też zjadłam. Były gumowe i niesmaczne, ale nie umiałam przestać. Jadłam wszystko, byleby jeść. Dopiero po jakimś czasie na nowo odzyskałam panowanie nad sobą, tak jakby ktoś inny mną wcześniej sterował, ale to byłam ja. Rozebrałam się do naga, zważyłam się popłakałam i zwymiotowałam. Naga zamknęłam się w pokoju i otworzyłam wszystkie okna na szeroko, by było mi zimno. Biłam się bo brzuchu i udach, szczypałam i wyzywałam. Tłusty Czwartek okazał się być nie tylko tłusty ale i bolesny.
Jedzenie stało się moją ucieczką od problemów i moim problemem. Rozumiecie tą ironię? Sama sięgałam po coś czego tak bardzo się brzydziłam, bałam i czego tak bardo nienawidziłam. Nie pozwólcie by wasz humor był uzależniony od każdego niepowodzenia. Teraz do wszystkiego podchodzę z dystansem. Nie odczuwam presji, nie zakazuje sobie niczego. To mój świadomy wybór. Wy też wybierajcie świadomie. Cokolwiek to będzie - sałata, czy pączek - to wy decydujecie o tym i to wy ponosicie konsekwencje. Tak jak od wypicia wody nie schudniecie, tak od zjedzenia pączka nie przytyjecie. Mówię tu oczywiście o jednym, dwóch, czy trzech, a nie o piętnastu przygryzanych faworkami i popijanych coca colą. Wtedy faktycznie możecie przytyć.
W tym roku obeszło się bez płaczu, wżerania przeterminowanych pączków i wymiotów. To jest duże osiągnięcie dla mnie i powinnam sama sobie pogratulować. Mama już smażyła pączki z babcią dwa tygodnie temu, ale o dziwo nie miałam ochoty na ani jednego. Nie wiem, czy to przez zapach tłuszczu unoszący się w całym domu, albo świadomość, że taki pączek słabo mnie odżywi. Ważne jednak, że nie leciała mi ślina i nie biłam się z myślami - zjeść, czy nie zjeść.
Jeśli chodzi o tradycyjne wersje polskich dań to jestem na nie. Nawet trzy razy. Pieczony pączek to już nie pączek, a faworki z orkiszowej mąki to nie faworki. Jasne - fajnie, że ludzie wynajdują zdrowe alternatywy, ale oryginał zawsze jest lepszy (nie mylić ze zdrowszy ☻). Byłabym tego zdania do dzisiaj, gdyby nie pewien bardzo odchudzony pączuś...
Pampuchy, pączki/bułki/kluski na parze, pyzy (drożdżowe), kluski parowe, parzaki, parowańce, parowce – rodzaj pączków (klusek, pyz) z drożdżowego ciasta gotowanych na parze.
Poszukałam w internecie, podpytałam się babci i tak o to powstały moje pączki, które może zjeść nie tylko w Tłusty Czwartek, ale i każdego dnia w roku i nie bać się tak o naszą tkankę tłuszczową. Z czystej ciekawości postanowiłam sprawdzić jak smakuje to danie, tymbardziej że ostatnio mam okres, w którym wszystko robię w zdrowej wersji i porównuję, która bardziej mi odpowiada.
Pączki na parze!
Przepis na ok. 20 pączków:
○ Mleko 0,5%- 2 szklanki (w moim przypadku była to szklanka 2% wymieszana ze szklanką wody)
○ Drożdże instant- 10g
○ Cukier- 3 łyżki
○ Sól- szczypta
○ Żółtka jajek- 2 (zachowajcie białko! Możecie zużyć do zrobienia później omleta albo placuszków)
○ Masło miękkie- 2 łyżki
○ Mąka pszenna- 4 szklanki (użyłam 3 szklanek mąki pszennej i 1 szklanki mąki żytniej, nie wiem czy w przypadku większej ilości mąki żytniej ciasto nie byłoby za ciężkie)
Dodatki:
○ ulubiony dżem/marmolada do nadziania (użyłam domowego, jagodowego)
○ coś do posypania - cukier puder z mąki trzcinowej, wiórki kokosowe itp (ja użyłam wiórków kokosowych)
Najpierw do podgrzanego delikatnie mleka dodajemy łyżkę cukru,
mąki i drożdże. Odstawiamy na kilka minut aż zaczną pracować. W tym
czasie do reszty mąki dodajemy pozostałe składniki, po czym dodajemy
zaczyn i wyrabiamy ciasto. Ciasto powinno być luźne. Po wyrobieniu
odstawiamy na ok.1,5godz. w ciepłe miejsce, zakrywamy ściereczką. Po tym
czasie wyrośnięte ciasto wykładamy na stolnice, lub na stół, jak w moim
przypadku i delikatnie rozwałkowujemy na grubość ok.3cm. Pamiętamy o tym żeby oczywiście wcześniej podsypać miejsce pracy mąką, bo możemy
niechcący doprowadzić do katastrofy. Szklanka z ostrymi brzegami
wycinamy kółka, czyli nasze paczki. Wycięte pączki zakrywamy znowu
ściereczką i odstawiamy na ok.15min. Ja zrobiłam je z powodu braku parowaru za pomocą zwykłego garnka z wodą i ściereczki lnianej, którą obwiązałam sznureczkiem. Wystarczy kilka minut, maksymalnie 10, a paruchy są gotowe. Na koniec, jeszcze ciepłe można szprycą lub
strzykawką nakłuć i napełnić dżemem oraz posypać trzcinowym cukrem
pudrem.
Mój jeden papuch ma: 121 kalorii, 3.1g białka, 21.9g węglowodanów i zaledwie 2.15g tłuszczu :)
Mi w smaku przypominają bardzo ciepłe, drożdżowe bułeczki. Muszę ich spróbować w połączeniu z jogurtem naturalnym i owocami! :)
Mój jeden papuch ma: 121 kalorii, 3.1g białka, 21.9g węglowodanów i zaledwie 2.15g tłuszczu :)
Mi w smaku przypominają bardzo ciepłe, drożdżowe bułeczki. Muszę ich spróbować w połączeniu z jogurtem naturalnym i owocami! :)
No dobra - spróbowałam parowców, paruchów, czy tam parowych klusek - mi smakują, ale teraz nie będę się nimi opychała, bo czeka mnie trening, dziś nogi, pośladki i cardio! ♥
A wy jak spędzacie Tłusty Czwartek? :)
Ja mam w tej chwili mieszane uczucia. Miałam zjeść 2-3 pączki (zjadłam 1 normalnego na śniadanie i 2 mini pączki smażone przez mamę i odsączone w ciągu dnia) + małego lukrowanego pierniczka. Rano myślałam sobie - dzisiaj Tłusty Czwartek - robię cheat day, bo w ciągu roku nie tykam tych słodkości, wszystko zjem jednak do 15:00, a potem zacznę trening. Potem jednak byłam na zabawie dla przedszkolaków pilnować siostrzenicy i wróciłam akurat na 19:30, czyli godzinę kolacyjną.
OdpowiedzUsuńW ten sposób jestem po 3 pączkach i pierniczku, ale bez ćwiczeń. Przez to mam wyrzuty sumienia, ale cały czas pamiętam twój poprzedni post i swoje doświadczenia, więc staram się trzymać moją obsesję na wodzy.
W ogóle dzisiaj moja starsza siostra powiedziała, że wyglądam okropnie, że wczoraj, gdy miałam getry nie mogła na mnie patrzeć i to było straszne przeżycie + że wyglądam jak 'te anorektyczki'. Kilka godzin później na zabawie było kilka dziewczyn z 6 klasy, może 1 gimnazjum. 2 z nich były niesamowicie chude, strasznie mi się to nie podobało. A potem odwróciłam się, spojrzałam w lustro, które pokrywało jedną ze ścian i uświadomiłam sobie, że wyglądam podobnie. Teraz jednak, w domu, znów mam całkiem inne wrażenie.
Rozpisałam się trochę bez sensu, ale miałam ochotę komuś to powiedzieć, nie wiem dlaczego.
Pozdrawiam xx
To ile zjadłaś jest totalnie w porządku! Ważne by Ci smakowało i sprawiało przyjemność, a jeden trening mniej nie sprawi, że pączki powiększą ci uda i brzuch. Pamiętaj że wszystko dzieje się w naszych głowach i wystarczy tylko chcieć, a wtedy zobaczymy nasze prawdziwe ja. Nikt grubym osobom nie mówi, że wyglądają jak anorektycy, więc warto jest poważnie spojrzeć na siebie. Może zbyt krytycznie siebie postrzegasz? Spróbuj znaleźć coś, co Ci się podoba w tobie, to jest dużo ważniejsze, niż wady, których każdy człowiek ma pełno.
UsuńMam nadzieję, że wyrzuty sumienia będą Cię jak najmniej męczyć, jesteś silna, nie zapominaj o tym xx
Ja zjadlam 2 ale to tylko dlatego ze mama kupila niesamowicie pyszne pączki, nigdy takich nie jadlam :o wyrzutow sumienia nie mam bo oprocz tych 2 slodkosci mialam dzis fit day, no i trening takze jest spoko! Wgl to postanowilam sobie ze tlusty czwartek jeszcze troche sobie odpuszcze ale od jutra koniec ze slodyczami :)
OdpowiedzUsuńSmacznego xx
Usuń