piątek, 3 kwietnia 2015

Domowe żelki i pyszne ciasteczka!

Cześć, co u was? Jak przygotowania do Świąt? Pomagacie w domu? Jestem ciekawa waszego odżywiania - dajecie sobie wtedy jakieś luzy? Ja niestety nie. Moje urodziny wypadają na czas Święconki, babcia robi tort, ale się nie poczęstuję, a potem spotykam się z Dominiką, ale zaserwuję coś zdrowego, wieczorem natomiast widzę się z Olą i idziemy do pizzerii, jednak zamówię sobie tam kawę, czy herbatę. W Święta nie zjem nawet miseczki flaków, kawałka karkówki, pieczonej kaczki, czy jajek faszerowanych i podsmażanych na bułeczce tartej. Biorę ze sobą pudełeczka z kurczakiem, jajka na śniadanie i tyle. Redukcja niestety rządzi się swoimi prawami, a ja mam niepełne 6 miesięcy i czysta miska do października musi pozostać.

Na redukcji jest ciężko. To nie jest dieta, to nie jest zmniejszenie posiłków. To są surowe zasady i mordercze treningi, na których po prostu odpływam. Jadam niespełna 1350 kalorii, a w rozłożeniu tego na 6 posiłków mam malutkie porcje. Najadam się nimi ze względu na dużą ilość warzyw i to tyle. Na śniadanie nie mogę nawet zjeść porządnego omleta, czy owsianki bo zero węgli to zero węgli! Dlatego tego też kombinuję jak ułatwić sobie życie - zjeść ciastko i mieć ciastko.

I tak oto powstały żelki - świetna przekąska, dodatek do posiłku, czy wybawienie od słodyczy. No bo kto nie lubi żelków?!




Domowe żelki
Składniki:
○ 100ml soku owocowego, herbaty, coli zero, energetyka
○ 6 łyżeczek żelatyny w proszku
○ ew. słodzik, cukier brązowy, stewia, ksylitol

Zrobiłam jedną porcję z ulubionym energetykiem i jedną porcję z czarnej herbaty.

W przypadku herbaty należy wymieszać ją z cukrem i sokiem z cytryny, pozostawić do wystudzenia. W przypadku coli trzeba ją najpierw odgazować. Żelatynę wsypać do garnuszka, zalać płynem w temp pokojowej, pozostawić na 5-10 minut do napęcznienia. Po napęcznieniu gotować, aż żelatyna się rozpuści. Płyn wlać do foremek na pralinki/kostki lodu, poczekać aż ostygnie, a potem wstawić do lodówki na min. godzinę (najlepiej zostawić na dłużej).

Żelki z samej herbaty mają ok 8kcal na sztukę (2g białka z żelatyny, 0 węgli i tłuszczu), natomiast te z energetykiem mają ( przypadku różowego Blacka) ok. 10kcal na sztukę (2g białka z żelatyny i 0,5g węgli z energetyka).

Mam jeszcze dla was jeden przepis - zupełnie z przypadku! Robiłam sobie białkowe placuszki, ale wyszło ich tak dużo, że większość ostygła zanim zdjęłam z patelnii ostatnią porcję... wstawiłam je więc do piekarnika i są:



Fit pieczone placuszki (ciasteczka)!
Składniki:
○ 180g białek jaj (na oko będzie tyle z 5 jajek)
○ 100g banana (taki mały bann)
○ 20 płatków owsianych (ok. 2 łyżki)
○ cynamon
○ ew. słodzik, cukier brzozowy, stewia, ksylitol czy co tam chcecie (ja użyłam mojego słodzika 0kcal jak zawsze)

Płatki zblendowałam na mąkę, dodałam banana i cynamon i jeszcze raz zblendowałam. Białka ubiłam na sztywno ze słodzikiem, połączyłam obydwie masy i zmiksowałam wszystko w jedność (masa była nadal sztywna). Posmażyłam je lekko na patelni (uważam, że można pominąć) i włożyłam do piekarnika na 15-20 minut w temperaturze 140 stopni. Na końcowe 10 minut zmniejszyłam do 80 stopni. Wszystko zależy od piekarnika.

Ciasteczka są leciutkie, kruche na zewnątrz i delikatne w środku, na jeden gryz. Wyszło mi ich ok. 16? Cała porcja ma: 252 kalorie, 23,2g białka, 35,7g węglowodanów i tylko 1,9g tłuszczu.


A wy? Jakie macie ulubione przekąski?

środa, 1 kwietnia 2015

Podsumowanie marca

Cześć i czołem! Co u was? Ja jestem w świetnym humorze, a to za sprawą dzisiejszego treningu - najpierw cardio na bieżni 9km/h przez 20 minut (oczywiście na koniec Kamil musiał włączyć mi 12km/h!!!), a potem intensywna tabata w czterech obiegach przez 22 minuty, no i moje ukochane rozciąganie! Towarzyszyła mi Dominika, której bardzo dziękuję, bo trening w pojedynkę to walka, ale trening w dwójkę to SIŁA!

Marzec dobiegł końca, co oznacza notkę podsumowującą cały miesiąc. Jeśli ktoś chce przeczytać o lutym do odsyłam do tego posta [klik].

Jeśli chodzi o sprawy szkolne, to nie ma co się tutaj rozpisywać. Treningi troszeczkę utrudniały mi solidną naukę z powodu wieczornego zmęczenia, ale moje oceny nie ucierpiały na tym na tyle, by coś zmieniać, a jedyne co mogłabym poprawić to moja frekwencję na lekcjach. Parę razy zdarzyło mi się po prostu zerwać z dwóch ostatnich godzin, albo nie pójść na pierwszą przez co na biologii nie było mnie prawie półtora miesiąca, a na niemieckim cztery tygodnie. Muszę się wziąć w garść.

Moje odżywianie przeszło pozytywne zmiany. Od dokładnie dziewięciu dni jestem na redukcji, rozpisanej przez Przemka (o niej pisałam tutaj [klik]). Czuję się dobrze, chociaż mała ilość węglowodanów i jej zupełny brak rano i przed treningiem daje mi się we znaki i muszę się wewnętrznie zmotywować, żeby dać z siebie wszystko na treningu. Jak już naprawdę jest źle to muszę wziąć parę wdechów, nagadać się, ale nigdy nie przestaję. Bo tak się nie wygra. Jak mam robić coś na pół gwizdka to lepiej pójść do domu, a ja mam zapierdalać i zostać mistrzem. To jest mój priorytet. Przedwczoraj robiłam ciasto nuttellowe (skład to tylko jajka, nutella, gorzka czekolada, orzechy, rum/woda i masło) i nawet ślinka mi nie ciekła. Wolę mieć czystą miskę. Już przyzwyczaiłam się do moich pudełek i nie mam problemu z wyjęciem ich w żadnym miejscu. W czym kurczak, makaron i papryka mają być gorsze od kanapki z szynką i pomidorem? Nie przeszkadzają mi więc spojrzenia innych, żadne komentarze, po prostu jem i tyle. Bo jak bym zjadła kebsa to już nikt by nie patrzył!

Razem z redukcją zaczęłam też treningi z Dawidem, który bardzo mi pomaga, ciśnie i nie pozwala bym się poddawała. To on pilnuje mojej techniki i motywuje mnie na każdym treningu (oprócz interwałów i tabaty - wtedy ciśnie mnie Kamil!) co bardzo doceniam i ani mi się śni ich zawieść. Jest jeszcze Jarek, który również dostarcza mi dawki motywacji, a dodatkowo pomaga mi, jeśli mam kłopot odnośnie diety. No i na końcu Wiki - moja perełka, która jest całą iskrą zapalną w tym wszystkim. Wczoraj miała osiemnastkę, więc jeszcze raz życzę jej wszystkiego najlepszego! Tak właśnie przedstawia się mój team, który bardzo we mnie wierzy i mnie dopinguje, więc sami rozumiecie, że nie mogłabym przestać!

Siłownia stała się moim drugim domem, a ludzie z siłowni moją rodziną. Potrafię przesiedzieć tam kilka godzin, chociażby dla samego siedzenia z pudełeczkiem kurczaczka na kolanach i rozmawiania z ludźmi na recepcji. Coś pięknego, naprawdę. Aż chce się żyć, wreszcie nie czuję się samotna pośród ludzi i wreszcie przełamuję swoje antyspołeczne bariery.

No i na koniec kilka migawek z marca:


Wiki w takim wydaniu to rzadkość! Wygodniej czuję się w dużej bluzie i odstających spodniach niż spódniczce i cropp topie, muszę popracować nad moją samooceną!
 
Tak macie wyglądać po dobrym treningu! Styrane, mokre, ale usatysfakcjonowane!

Takie omlety to już przeszłość - na redukcji nie jest mi dane jeść takich rarytasów, ale nie narzekam mimo tego!

Białeczko i bcaa z glutaminką!

Robimy konkurencję Jen Selter!

Zdrowy cheat - plasterki jabłuszka podprażone na PAM'ie i pyszne owsiane placuszki!

40g makaronu z semoliny durum, 90g kurczaka, mix sałat i papryka

40g ryżu basmati, 90g kurczaka w przyprawie do gyrosa, papryka, a na śniadanie 3 jajka, cebula i pieczarki!
 
Tylko takie omlety są dozwolone na śniadanko - 4 białka jaj, 20g tahiny ze 100% ziarn sezamu i cynamon


Mały ciężar, ale przy odpowiedniej technice daje w kość!

40g makaronu kukurydzianego, 90g kurczaka w curry, mix sałat

Serduszko od Ruki, w trudniejszych chwilach podnosi mnie na duchu :)

Jest co redukować, ale spokojnie.. tłuszczyk odejdzie :)

No hej :)

Po wczorajszym treningu - obowiązkowe selfie musi być!


Myślę, że marzec był wspaniałym miesiącem, w dodatku bardzo owocnym. Wycisnęłam tyle ile mogłam, ale w kwietniu nie spocznę na laurach. 4 kwietnia mam urodziny (hot siedemnastka!) ale obejdzie się bez tortu, potem Wielkanoc i tam też na nic się nie skuszę, a wyjmę moje pojemniczki. Na szczęście rano zawsze jadam jajka, więc Śniadanie Wielkanocne będzie takie jak powinno. Zamierzam wycisnąć z siebie siódme poty na treningach, mieć czystą michę i dużo się uśmiechać. Chcę zarażać energią!